
a jakże!
przytargałem wczoraj do pokoju zajebiście wygodny fotel z lat 50.
i mówie wam, nic mnie tak dawno nie zrelaksowało jak miska z gorącą wodą i solą do kąpieli, zielona herbata i national geographic z muzyką buriala w tle. no po prostu wypas.
głupi fotel a ile radości, hmm..
no i przy okazji odświeżyłem w pamięci pomysł na zrobienie krótkiej serii fot - raczej portretowych - z waszymi "małymi przyjemnościami" w trakcie ich wykonywania.
ktoś chętny?
prawdopodobnie padnie pytanie - "po co?" to ja od razu odpowiadam
- bo tak mi się coś kurwa widzi że to całkiem niebanalny temat jest.